Mościsko to miejscowość położona zaledwie 25 km od Wrocławia. Trafiliśmy tutaj na Małe Ranczo "Kaprysek" przy okazji imprezy organizowanej dla dzieci z okazji Andrzejek. Nazwa "Kaprysek" pochodzi od nazwy konia. Kaprysek jednak nie jest jedynym mieszkańcem Ranczo....
Biegające pieski, kotki, a także kozy były dla maluchów niesamowitą atrakcją. Ponadto, dzieci mogą tutaj zobaczyć także alpaki, króliki, papugi, szopa, konie, strusie, kaczki, kury czy osiołka. Poza tym na terenie Ranczo znajduje się plac zabaw, gokarty czy miejsce na ognisko. Przestrzeń jest duża, a każde dziecko znajdzie tutaj coś dla siebie. Na Małym Ranczo można zorganizować urodziny dla swojej pociechy, jak również skorzystać z licznych warsztatów.
Dzisiaj natomiast na Ranczo panowała atmosfera magiczna. Z okazji Andrzejek dzieci mogły sobie powróżyć (dorośli również), spotkać prawdziwą czarownicę, zrobić własną miotłę, przejechać się na kucyku czy wziąć udział w warsztatach eksperymentalnych. Jeśli ktoś zgłodniał mógł usmażyć sobie kiełbaskę na ognisku. Dzieci mogły również zjeść popcorn albo watę cukrową. A dla zmarzniętych czekała ciepła herbata i kawa. Koszt takiej imprezy to od dziecka 50 zł, a za dorosłego 20 zł. Wszystkie atrakcje były w cenie, a dzieci miały zagwarantowaną przez 3 godziny świetną zabawę.
Cieszę się, że odkryliśmy kolejne fajne miejsce blisko Wrocławia. Ranczo istnieje od 2009 roku, ale my byliśmy tutaj po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni. Tym bardziej, że Kajci najbardziej spodobał się kucyk, na którym chciałaby się jeszcze raz przejechać.
W pandemię każdy zapewne szuka miejsca niezbyt tłocznego. Dlatego tym razem wybór padł na Radunię (573 m n.p.m.), która jest drugim co do wielkości szczytem w Masywie Ślęży.
Geneza nazwy Radunia sięga XIII wieku. Po II wojnie światowej nazywana była Sępią Górą. Niedaleko szczytu zachował się wał kultowy, który szacuje się, że powstał 400-300 lat p.n.e. Wał otaczał miejsce, w którym czczono bóstwo księżyca.
Na szczycie góry znajduje się Rezerwat Przyrody Góra Radunia. Celem jego utworzenia była ochrona rzadkich gatunków roślin.
Od 2014 roku formalnie wejście na sam szczyt Raduni jest zabroniony. W Rezerwacie Przyrody Góra Radunia ustawiona jest drewniana barierka oraz tablica informująca o zakazie wstępu. Szczerze mówiąc, postawienie drewnianego szlabanu i tablicy ma charakter symboliczny, ponieważ większość turystów nie respektuje zakazu i wędruje na szczyt Raduni, skąd podziwiać można piękne widoki.
Informacje praktyczne:
Na Radunię wchodziliśmy ze Słupic. W Słupicach przy Kościele należy skręcić w prawo. Kilkaset metrów za Kościołem znajduje się pole tuż, przy którym można zaparkować samochód
Na górę szliśmy cały czas niebieskim szlakiem
Droga nie jest przystosowana do przemierzania jej wózkiem niemowlęcym. Momentami ścieżka jest wąska i stroma
My na Radunię wybraliśmy się około godziny 9. O tej porze na szlaku było zaledwie kilka osób. Podczas schodzenia mijaliśmy nieco więcej osób, ale w porównaniu ze Ślężą Radunia nie jest tak bardzo zatłoczona. Nie mówiąc, że wystarczy nieco zboczyć ze szlaku i wówczas można spacerować w zupełnej samotności.
Często dopytujecie się, jakie miejsce mogę Wam polecić na jednodniowy wyjazd za miasto. Postanowiłam zebrać w jednym wpisie kilka propozycji z podziałem według preferencji. Dolny Śląsk obfituje w takie miejsca, dlatego w swoim wyborze skoncentrowałam się na naszych ostatnich wyjazdach, które sprawdziły się w przypadku maluchów i które są mile wspominane przez nasze pociechy.
Jeśli macie swoje ulubione miejsce (niekoniecznie na Dolnym Śląsku) podzielcie się również swoimi doświadczeniami. Chętnie skorzystamy z Waszych podpowiedzi. Tym bardziej, że wiosna w pełni, lato przed nami, więc też chętnie podążymy za Wami ku nowej przygodzie.
Słyszeliśmy różne opinie o Kolorowych Jeziorkach. Jednym znajomym bardzo się one podobały. Inni byli rozczarowani. Jakiś czas temu postanowiliśmy sprawdzić to na własne oczy.
Kolorowe Jeziorka usytuowane są w Rudawskim Parku Krajobrazowym (we wsi Wieściszowice). Można tutaj zobaczyć cztery akweny o różnych kolorach: żółtym, purpurowym, błękitnym i zielonym/czarnym. Barwa zbiornika wodnego wynika z odmiennego składu chemicznego podłoża.
Pierwsze dwa jeziorka usytuowane są najniżej- na wysokości 560 m n.p.m. Żółty akwen jest najmłodszy. Purpurowe jeziorko swój kolor zawdzięcza występującym tutaj związkom miedzi i żelaza. W ładną pogodę przy piaszczystym brzegu można tutaj dojrzeć drobinki pirytu. Błękitny zbiornik znajduje się na wysokości 635 m n.p.m. Związki miedzi przyczyniły się do zabarwienia akwenu na niebiesko. Zbiornik ten jest głęboki- ma ponad 20 metrów głębokości na pewnych odcinkach. Zielone jeziorko pojawia się okresowo, po intensywnych opadach. Kiedy pojawiło się w 1997 roku po powodzi miało mocno grafitowy kolor, dlatego nazwano je także czarnym jeziorkiem.
Przy kolorowych jeziorkach znajduje się kilka parkingów (płatnych rzecz jasna, parking usytuowany najbliżej wejścia na ścieżkę edukacyjną kosztuje 10 zł). My zwiedzaliśmy jeziorka w niedzielę z samego rana, więc nie było problemów z zaparkowaniem. Kiedy wyjeżdżaliśmy około godziny 14.00 parkingi były zatłoczone.
Po ścieżce edukacyjnej trudno poruszać się wózkami niemowlęcymi. Do dwóch pierwszych jeziorek można jeszcze dojechać wózkiem. Do kolejnych już nie da rady. Trzeba więc wziąć chustę lub nosidełko. Trzeba jednak uważać, zwłaszcza po deszczu, ponieważ nawierzchnia jest śliska i nie trudno o pośliźnięcie się.
Na terenie Kolorowych Jeziorek jest bar, w którym można zjeść bigos lub pierogi. Zdecydowanie jednak polecamy Karczmę Kamienną w Czarnym Borze, która oferuje bardzo dobre jedzenie, a znajduje się 25 km od Kolorowych Jeziorek.
Kolorowe Jeziorka położone są około 100 km od Wrocławia, więc można zrobić sobie jednodniową wycieczkę, aby je zobaczyć. My jednak zdecydowaliśmy się na opcję z noclegiem. W miejscowości Trzcińsko (znajdującej się 15 km od barwnych akwenów) znaleźliśmy bardzo fajną agroturystykę, do której przyjechaliśmy dzień wcześniej.
Na pytanie czy warto tutaj przyjechać nie mam jednoznacznej odpowiedzi. My uwielbiamy przyrodę oraz cenimy sobie spokój i ciszę. Kolorowe Jeziorka spełniły więc nasze oczekiwania. Można pochodzić w ich okolicach po górkach oraz nacieszyć się świeżym powietrzem. Przyjechaliśmy tutaj wcześnie rano, więc nie było jeszcze tłumów turystów i można było spokojnie pospacerować. Jeśli ktoś natomiast oczekuje, że jeziorka to jakieś spektakularne akweny to może się rozczarować. Chociaż na uwagę zasługuje fakt, że National Geographic Traveler okrzyknął Kolorowe Jeziorka jednym z 7 cudów Polski. Walory estetyczne tego miejsca zależne są od pory roku i pogody. Warto to miejsce odwiedzić wiosną, wówczas barwy jeziorek wraz z rodzącą się do życia zielenią robią na pewno wrażenie.
Dzisiaj Dzień Matki. Postanowiliśmy ten dzień spędzić tradycyjnie na łonie natury. Nie chcieliśmy jednak jechać zbyt daleko, ponieważ mieliśmy dość pracowitą i aktywną sobotę i zależało nam, aby pobiwakować w fajnym miejscu. Mąż zaproponował Karczmę Miłocin, która bardzo miło nas zaskoczyła. Tym razem towarzyszyli nam mój brat z jego 5-letnią córeczką. Ale zanim podzielę się własnymi odczuciami, przedstawię kilka informacji praktycznych.
Kompleks Miłocin- informacje praktyczne
Karczma Miłocin jest położona 28 km od Wrocławia (w miejscowości Pierwoszów, kierunek Wisznia Mała).
Karczma Miłocin to nie tylko karczma, ale kompleks, obejmujący restaurację, teren rekreacyjny (plac zabaw, łowisko, miejsca do grillowania, wiaty na imprezy, boisko wielofunkcyjne) oraz noclegi.
Wstęp na teren rekreacyjny w weekendy jest płatny- 15zł/osoby. Dzieci do lat 12 mogą wejść bezpłatnie. W przypadku skorzystania z usług gastronomicznych na terenie kompleksu, wartość biletu jest odliczana od rachunku (przy zakupach za min. 50 zł)
Na terenie kompleksu znajduje się parking samochodowy. Można też tutaj dojechać szynobusem (Koleje Dolnośląskie), a bilet kosztuje 7 zł.
Kompleks Miłocin- moja subiektywna opinia
Muszę przyznać, że jest to kolejne odkrycie tego roku. Miejsce oddalone jest kilkanaście minut drogi od Wrocławia, ale ma się wrażenie, że jest się w zupełnie innym świecie. Kompleks usytuowany jest na Wzgórzach Trzebnickich. Nieduże wzniesienia oraz otaczające lasy nadają temu miejscu niesamowity klimat. Kompleks jest ogromny. W dniu dzisiejszym odbywało się na tym terenie kilka komunii oraz poprawiny, ale na tak dużym obszarze nie widać było tłumów. Cieszyliśmy się ciszą i spokojem. Karczma dzisiaj była zarezerwowana na potrzeby imprez okolicznościowych, aczkolwiek nad jednym z jeziorek funkcjonowała tzw. Marina, gdzie można było napić się kawy, soku, zjeść pizzę, sałatkę lub zupę oraz przekąsić coś słodkiego.
Na placu zabaw również nie było zbyt dużo dzieci. Nasze pociechy miały praktycznie cały plac zabaw dla siebie. Tuż obok znajdują się zadaszone wiaty oraz stanowiska grillowe, więc my biwakowaliśmy, mając wgląd na nasze pociechy.
Dzieciom podobał się nie tylko plac zabaw, ale także fontanna, liczne drewniane mostki, ogromne zielone przestrzenie, gdzie mogły biegać, skakać oraz latać (niestety pływać jeszcze tutaj nie można, ale jeden pan z obsługi poinformował nas, że w przyszłości planują zrobić kąpielisko). Spędziliśmy naprawdę fajny dzień w miejscu położonym z dala od miejskiego zgiełku, w pięknych okolicznościach przyrody.
W sobotę pogoda znowu dopisała więc zdecydowaliśmy się wyjechać poza miasto. Odkryliśmy bardzo fajne miejsce 75 km od Wrocławia. W miejscowości Niedźwiedź (woj. wielkopolskie) znajduje się agroturystyka Cicho-Sza. Nie jest to jednak zwykła agroturystyka. Po pierwsze, wyróżnia się ona tym, że posiada własną stajnię, w której każdy może jeździć konno. A dla najmłodszych organizowane jest kucykowe przedszkole. Po drugie, na terenie gospodarstwa znajduje się mini zoo, w którym obejrzeć można zwierzęta i ptactwo (zarówno odmiany tradycyjne, jak i egzotyczne). Po trzecie, jest tutaj duży plac zabaw, co w przypadku wyjazdu z dziećmi w wieku przedszkolnym jest punktem kulminacyjnym programu. Po czwarte, agroturystyka ma całkiem dobrze rozwiniętą infrastrukturę dla rodzin z dziećmi. Jest tutaj kilka miejsc zadaszonych z drewnianymi ławami, gdzie można zrobić sobie piknik. Można również w wyznaczonych miejscach rozpalić grilla i pobiesiadować na łonie natury. Na terenie gospodarstwa znajduje się też kuchnia, gdzie można zrobić sobie kawę/herbatę czy skryć się w razie deszczu.
Plac zabaw na terenie agroturystyki
Kucykowe przedszkole
Podczas pierwszych zajęć dzieci oswajają się z kucykiem. Uczą się go wyczesywać, dotykają zwierzęcia, mogą nakarmić go np. jabłuszkiem. Istotne jest, aby najmłodsi nie bali się obcować z konikiem. My oczywiście wzięliśmy udział w kucykowym przedszkolu. Tym razem z nami była kuzynka Hubercika i Kajci- Julcia (lat 5), więc razem z naszym synkiem chętnie wzięli udział w zajęciach. Oczywiście trzeba było kilka minut, aby nasze przedszkolaki oswoiły się z kucykiem, ale muszę przyznać, że nie zajęło im to dużo czasu. Crazy (tak nazywał się nasz kucyk) bardzo przypadła im do gustu.
Po zaprzyjaźnieniu się ze zwierzęciem, przyszedł czas na przejażdżkę. Hubercik poszedł na pierwszy ogień, a zaraz za nim Julcia. Muszę przyznać, że wyglądali jak doświadczeni jeźdźcy. Uśmiechy nie znikały z ich buź. Byli rozluźnieni i chętnie rozmawiali z panią trenerką. Wykonywali ćwiczenia, które pokazywała im pani instruktorka. Jednym słowem kucykowe przedszkole bardzo spodobało się naszym przedszkolakom, co widać na zdjęciach.
Kucykowe przedszkole
Na uwagę zasługuje fakt, że udane zajęcia zawdzięczamy doświadczonej pani trenerce, która ma rewelacyjne podejście do dzieci. Umie zainteresować dzieci w wieku przedszkolnym. Jest spokojna, opanowana i ma dużo cierpliwości.
Kucykowe przedszkole
Koszt takich zajęć to 30 zł/30 min. Jak na pierwsze zajęcia 30 min to czas wystarczający. Po zakończonych zajęciach nasze dzieci stwierdziły, że musimy tu przyjeżdżać częściej.
Mini Zoo
Na stronie agroturystyki znajduje się informacja, że mini zoo jest czynne od kwietnia. Zadzwoniłam jednak do właścicielki agroturystyki z zapytaniem czy w taki piękny słoneczny dzień jak sobotni rzeczywiście zoo jest zamknięte. Okazało się, że mimo, że jest koniec marca, to większość zwierząt jest już na zewnątrz i można bez problemów je obejrzeć.
Mini Zoo
Jak na agroturystykę to liczba zwierząt jest imponująca. Teren liczy 7 hektarów. Można tutaj zobaczyć emu, makaka, alpaki, lamy, strusie, bawoły, węgierskie bydło stepowe, kangury, wiele odmian bażantów i kaczek i wiele innych.
Mini Zoo
Opłata za osobę dorosłą wynosi 15 zł, dzieci powyżej 3 roku życia- 10 zł (do 3 lat wejście jest bezpłatne).
Muszę przyznać, że agroturystykę tą odkryliśmy po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni. To, co zachęciło nas do ponownego przyjazdu to mili właściciele i obsługa. Przyjeżdżając do Cicho-Sza poczujesz przyjazną atmosferę. Już na pierwszy rzut oka widać, że pracują tu ludzie kochający przyrodę i zwierzęta. Ponadto, wszędzie można było przejechać wózkiem. Chociaż przyznam szczerze, że Kajcia sporą część dnia spędziła na rękach, ponieważ również zainteresowana była tym, co dzieje się wokół. W ładną pogodę przewinąć dziecko można na trawce lub na jednej z ławek. W razie niesprzyjającej aury można udać się do zadaszonej kuchni i tam przeprowadzić czynności higieniczne. I ostatnia ogromna zaleta tego miejsca, to fakt, że agroturystyka położona jest blisko lasu, z dala od zabudowań mieszkalnych, można więc tutaj naprawdę cieszyć się z obcowania na łonie natury. Poza tym, to co dla nas ma ogromne znaczenie, to fakt, że nie ma tutaj tłumów turystów. Przynajmniej w sobotę (22 marca) było w Cicho-Sza spokojnie, co dodawało temu miejscu jeszcze większego uroku. Jak widać nazwa tego miejsca zobowiązuje:)
Góra Ślęża to najwyższy szczyt Masywu Ślęży (718 m n.p.m). Należy do Korony Gór Polski, Korony Sudetów Polskich oraz Korony Sudetów. Nazwa prawdopodobnie wywodzi się od starosłowiańskiego wyrazu „śleg” oznaczającego wilgotność i mokrość. Tym samym nawiązuje do lokalnego klimatu, charakteryzującego się wysokim poziomem wilgotności.
Góra Ślęża przez wieki była miejscem kultu plemion pogańskich. Na szczycie góry oddawano cześć przede wszystkim bóstwu słonecznemu, o czym świadczą liczne rzeźby ze znakiem „x”, symbolem słońca.
Aktualnie szczyt jest miejscem odwiedzanym przez turystów. Na szczycie znajdują się:
Kościół Nawiedzenia NMP z 1852 roku
Radiowo Telewizyjne Centrum Nadawcze Ślęża
Schronisko górskie im. Romana Zmorskiego, które zbudowane zostało w 1908 roku (obecnie Dom Turysty),
krzyż milenijny z granitu postawiony w 2000 roku,
wieża widokowa
granitowa rzeźba – niedźwiedź
Kamień znajdujący się u wejścia na szczyt Ślęży
Ślęża – relacja
Wybraliśmy się na Ślężę od strony Przełęczy Tąpadła. W związku z tym, że zdecydowaliśmy się wjechać z Kajcią wózkiem na górę wybraliśmy szlak żółty. Szlak ten okazał się bardzo przyjemny. Tyle tylko, że trafiliśmy na tłumy turystów i trzeba było lawirować wózkiem pomiędzy piechurami. Po drodze widzieliśmy wiele osób z dziećmi młodszymi niż Kajcia w nosidełkach i chustach, ale w związku z tym, że Kajcia nie siedzi jeszcze samodzielnie, opcja trzymania dziecka w nosidełku przez kilka godzin była dla nas nie do zaakceptowania. Opcja z wózkiem jest przyjaźniejsza dla dziecka, natomiast wiąże się z większym dyskomfortem dla rodzica pchającego wózek (w naszym przypadku to był Grześ).
Droga na sam szczyt zajęła nam 1,5 godziny spokojnym tempem, z kilkoma krótkimi przystankami. Chcieliśmy, aby wejście sprawiło radość przede wszystkim dzieciom. O ile Kajcia była zadowolona z jazdy wózkiem pod górę, o tyle zastanawialiśmy się czy Hubercik nie będzie marudził, że go bolą nóżki. W końcu ma niecałe 4 lata i jest to dla takiego dziecka spory wysiłek. Okazało się, że nasz synek zaprawiony w boju licznymi wyjazdami, znakomicie poradził sobie ze zdobyciem Ślęży. Po drodze urozmaicaliśmy sobie wędrówkę zbierając patyki, kamienie, śpiewając piosenki czy skacząc po kamieniach. Grunt to dobra zabawa w każdej sytuacji. Co więcej, byliśmy razem ze znajomymi, którzy mają synka w wieku naszego Hubercika, więc chłopaki mieli towarzystwo i wzajemnie inspirowali się do zabawy. Nasi najmłodsi piechurzy weszli więc na szczyt w bardzo dobrych humorach. Największą atrakcją dla nich na szczycie był niedźwiedź.
Droga na szczyt
Na szczycie znajduje się schronisko górskie i bar, gdzie można zjeść zarówno dania obiadowe, napić się kawy/herbaty czy kupić coś słodkiego. Generalnie do środka można byłoby wjechać wózkiem (a raczej go wnieść, bo podjazdu dla wózków nie ma), ale w związku z tym, że dniu, w którym byliśmy były tam tłumy turystów, wjechanie wózkiem do środka nie było najlepszym pomysłem. W związku z tym zostawiliśmy go na zewnątrz.
W środku schroniska znajduje się toaleta, ale na przewijak nie ma co liczyć, w końcu to schronisko górskie. W ładną pogodę można spokojnie przewinąć dziecko na trawce na kocyku, a w chłodniejszy dzień można to zrobić w środku na drewnianej ławce.
Trzeba też się liczyć z tym, że w toalecie jest tylko zimna woda (nawet nie w kranie, tylko w plastikowych baniakach), więc jakiekolwiek podmycie dziecka wiąże się z chwilą orzeźwienia.
Cel osiągnięty:)
Po dłuższym odpoczynku zeszliśmy na dół tym samym szlakiem. Przy Przełęczy Tąpadła znajduje się spora działka rekreacyjna, gdzie można usiąść na ławkach (w razie deszczu skryć się pod wiatą), pobiwakość, rozpalić grilla lub ognisko, a nawet rozbić namiot (praktykowaliśmy weekendy pod namiotem na Przełęczy Tąpadła w poprzednich latach). Obok terenu rekreacyjnego znajduje się bar, gdzie również można się posilić skromnym obiadem. My jednak wybraliśmy pizzerię w Będkowicach (Remiza Pizzeria&Noclegi). Pizzeria znajduje się w dawnej remizie strażackiej. W środku znajdują się kaski strażackie, toporki, pasy strażackie itd., co stanowiło kolejną atrakcję dla naszego synka (tym bardziej, że Hubercik chce zostać strażakiem). W środku jest sporo miejsca, aby wjechać wózkiem. W toaletach nie ma wprawdzie przewijaka dla niemowlaka, ale dla starszych dzieci jest kącik (stolik z kolorowankami i kredkami). Co więcej, pizza okazała się bardzo dobra.
Strażak Hubercik w oczekiwaniu na pizzę
Wejście na Ślężę to ciekawy pomysł na jednodniową wycieczkę z dziećmi. Góra jest usytuowana zaledwie 35 km od Wrocławia, a można tutaj pooddychać świeżym powietrzem i znakomicie się zrelaksować. Nie mówiąc, że po takim dniu pełnym wrażeń nasze dzieci o 18:00 poszły spać.
W taki wiosenny dzień jak wczoraj siedzieć w domu byłoby grzechem. Postanowiliśmy wybrać się za miasto, a dokładniej wejść na Ślężę od strony Przełęczy Topadła. Zanim jednak przystąpiliśmy do zdobycia jednego ze szczytów Korony Gór Polski, zatrzymaliśmy się w Sulistrowiczkach przy studni Św. Świerada…
Kim był św. Świerad?
Św. Świerad uchodzi za pierwszego polskiego lekarza. Wzmianki o nim można odnaleźć w kronikach Jana Długosza. Urodził się w 950 roku w chłopskiej rodzinie w Małopolsce. Uchodził za specjalistę w zakresie medycyny ludowej. Przybywali do niego chorzy z całego regionu, którym przynosił ulgę dzięki zabiegom ziołoleczniczym. Propagował picie wód źródlanych, wierząc w ich cudowne, zdrowotne właściwości.
Napis nad Studnią św. Świerada
W ostatnich latach swojego życia prowadził pustelnicze i ascetyczne życie. Wyrzekł się świata materialnego, aby swoje życie podporządkować modlitwie i ciężkiej fizycznej pracy. Gorliwie się modlił. W czasie Wielkiego Postu przestrzegał bardzo rygorystycznych zasad – żywił się jedynie orzechami włoskimi. Świerad był misjonarzem, który szerzył chrześcijaństwo, co też przyczyniło się do jego kanonizacji w 1083 roku. Tym samym był jednym z pierwszych Polaków wyniesionych na ołtarze. Umartwiał się poprzez spanie na siedząco na pieńku, otoczonym ostrymi prętami. Gdy w czasie snu upadał, ranił się. Celem skrępowania ruchów głowy, zakładał koronę z drewna z przymocowanymi czterema kamieniami. Przy każdym skłonie uderzał o nie głową. Chodził przepasany mosiężnym łańcuchem, który wrósł w jego ciało. To też przyczyniło się do jego śmierci, bowiem w jedną z ran wdało się zakażenie, z którym nie mógł się uporać. Żył dla innych- nie tylko leczył ludzi, ale także pocieszał ich w cierpieniu i dawał nadzieję w sytuacjach beznadziejnych. Poza modlitwą, praca dla niego stanowiła kluczową wartość w życiu. Wierzył, że ciężka praca jest miarą człowieczeństwa i prowadzi do zbawienia. Jego zajęciem było karczowanie lasów.
Studnia św. Świerada
Dlaczego przybliżam akurat tą postać? Ponieważ w Sulistrowiczkach znajduje się studnia św. Świerada (tzw. Źródło Życia). Wiele osób przybywa tutaj z bańkami/butelkami, aby nabrać tej wyjątkowej wody, która ma nie tylko wyjątkowe walory smakowe, ale także właściwości lecznicze. W dniu wczorajszym staliśmy około 20 minut w kolejce, aby nalać sobie tej źródlanej wody. Były przed nami osoby, które napełniały po kilkadziesiąt 5-litrowych baniek. Zastanawiam się jednak ilu z tych ludzi zastanawia się kim naprawdę był św. Świerad i dlaczego jest patronem tej małej studzienki, usytuowanej w lasku w Sulistrowiczkach.
Będąc w Sulistrowiczkach warto jeszcze zobaczyć:
Park Krajobrazowy „Wenecja”
Zaraz obok studni znajduje się Park Krajobrazowy „Wenecja”. Swoją nazwę zawdzięcza faktowi, że na jego terenie znajdują się stawy, fontanny i wodne kaskady. Wprawdzie do prawdziwej Wenecji mu daleko, ale będąc w Sulistrowiczkach warto go zobaczyć. Przede wszystkim jest to teren zielony, otoczony pięknymi drzewami, gdzie można pooddychać świeżym powietrzem.
Brama wejściowa na teren Parku Krajobrazowego "Wenecja"
Sanktuarium Matki Bożej Dobrej Rady
Sanktuarium zostało zbudowane w 1999 roku, a rok później kard. Henryk Gulbinowicz dokonał jego konsekracji. Kościół jest klimatyczny, zbudowany w stylu góralskim. Stanowi nie tylko miejsce zaślubin dla nowożeńców z całej Polski, ale także cel pielgrzymek.
Uwagę przyciąga dach w kształcie gwiazdy siedmioramiennej, symbolizujący dary Ducha Świętego. Świątynia została zbudowana z drewna świerkowego na podmurówce granitowej. W środku można podziwiać ołtarz trzymany przez dwa niedźwiedzie, nawiązujący do żyjących w tych rejonach plemion pogańskich.
Sanktuarium Matki Bożej Dobrej Rady
Msze święte w Sanktuarium odbywają się w niedziele i święta w godzinach 12:00 i 19:00, poza tym w pierwsze soboty miesiąca o 19:00.
Lokalny targ
Targ to może zbyt duże słowo, ale przy Sanktuarium Matki Bożej Dobrej Rady, jak i na parkingu usytuowanym tuż przy Parku Krajobrazowym „Wenecja” znajduje się kilka stoisk, na których lokalni mieszkańcy sprzedają m.in. domowe przetwory, warzywa i owoce z własnej uprawy, jajka, miody, wędliny, mleko i sery krowie, własne wypieki, a także rękodzieło. Produkty są wyśmienite, a co najważniejsze ekologiczne. Aby jednak zaopatrzyć się w te smakołyki trzeba przyjechać tutaj z rana (najpóźniej do godziny 12:00), ponieważ w porze obiadowej lokalni sprzedawcy udają się na zasłużony odpoczynek.
Lokalne rękodzieło
W związku z tym, że wszystkie atrakcje znajdują się blisko siebie w przypadku zwiedzania z niemowlakiem przyda się nosidełko lub chusta. Można też wszędzie podjechać wózkiem, choć w przypadku studni św. Świerada, szczególnie po deszczu, należy spodziewać się, że teren będzie bardzo zabłocony.
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.ZgodaRezygnujęWięcej
Polityka Prywatności & Cookies
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.