Dzisiaj trochę o zazdrości pomiędzy rodzeństwem…Przed przyjściem Kajci na świat sporo naczytałam się mądrych książek, które pouczały, jak przygotować starsze dziecko na pojawienie się na świecie młodszego rodzeństwa. W zasadzie od pierwszych dni ciąży informowaliśmy więc Hubercika, że w brzuchu mamusia nosi malutką dzidzię, z czym wiąże się jej pojawienie się na świecie, zapewnialiśmy o swoich uczuciach itd. Hubercik był przeszczęśliwy, że będzie miał siostrę. Raz tylko zapytał dlaczego jeden kolega będzie miał brata, drugi też, a on jako jedyny będzie miał siostrzyczkę. Jak przedstawiliśmy mu zalety z posiadania siostry, przyjął argumentację do wiadomości i był już znacznie spokojniejszy.
28 sierpnia 2018 urodziła się Kajcia. W dniu wyjścia ze szpitala Hubercik otrzymał od siostry samochód w prezencie zgodnie z tym, co doradzano w mądrych książkach. W domu przez pierwsze dni starszy brat nie odstępował siostry na krok. Dopytywał a dlaczego ona tak dużo śpi?, a dlaczego ona je z piersi?, a dlaczego ona śpi w naszej sypialni? Chętnie podawał pieluchy, krem, ubrania itd. Kołysał ją w kołysce. Idealnie…Pomyślałam sobie, że te historie o zazdrości rodzeństwa są wyssane z palca. Byłam z siebie dumna, że wspaniale przygotowaliśmy z mężem synka na pojawienie się Kajci w domu. Napawała nas duma…
I nagle…pewnego dnia…czar prysł….A wszystko to miało miejsce, gdy Kajcia skończyła 7 miesięcy. Zaczęła wówczas raczkować po całym mieszkaniu, wstawać, manifestować swoje zdanie, a także wykazywać zainteresowanie zabawkami (szczególnie tymi Hubercika). W związku z tym, że stała się osobą bardzo aktywną, absorbowała dużo więcej naszej uwagi niż dotychczas. Dla Hubercika było to zbyt dużo. Pojawiły się wówczas pierwsze przejawy zazdrości. Przede wszystkim zaczął się domagać od nas czasu i uwagi. Tym bardziej, że nie mogliśmy już spokojnie poukładać puzzli, bo Kajcia je chciała w tym czasie rozrzucać po całym pokoju. Trudno nam było przeczytać książkę, bo młodsza siostra akurat w tym czasie miała ochotę nam ją wyrwać i na niej usiąść. Hubercik nie mógł pobawić się spokojnie samochodami, bo Kajcia miała swoją koncepcję zabawy czterokołowymi pojazdami. A muszę przyznać córcia ma silną osobowość i tak szybko nie odpuszcza…ba…nawet konsekwentnie dąży do celu.
Jak Kajcia siadała mi na kolana, Hubercik też chciał w tym samym czasie. Jak brałam Kajcię na ręce, synek krzyczał, że też chce do mamusi na rączki. Jak Kajcia była karmiona piersią to Hubercik wprost umierał z głodu. Jak usypiałam Kajcię, to Hubercik w tym czasie potrzebował milion rzeczy. Nie mówiąc już o ciągłych walkach o zabawki. Hubercik dostał od znajomych pieska w prezencie, Kajcia słonia…niestety przypadł jej do gustu piesek. Po tygodniu ciągłych walk zadzwoniłam do koleżanki z pytaniem, gdzie ów nadzwyczajny jamnik został zakupiony. Pojechałam przez pól miasta, kupiłam drugi identyczny i zadowolona ze zdobyczą wróciłam do domu, spokojna, że okres wojen został zakończony. Nic bardzie mylnego…Kajcia widząc drugiego pieska ucieszyła się, że będzie miała dwa. I znowu zaczęły się wojny ze wzmożoną siłą.
Dzisiaj Kajcia ma 15 miesięcy, Hubercik 4,5 i jednego dnia bardzo się kochają, a drugiego szarpią od samego rana. W jednej chwili Hubercik mówi o siostrze „Kochana Kajcia”, a w drugiej „Kaja” z akcentem na K. Wspólna zabawa i przytulanie z prędkością wiatru potrafi się zamienić w rękoczyny. Powiem szczerze, fajnie jest poczytać mądre książki i mieć poczucie, że jest się przygotowanym na współegzystowanie naszych pociech. Człowiek czuje się spokojniejszy. Jednak powiem szczerze konfrontacja z rzeczywistością jest znacznie trudniejsza, a scenariuszy tyle, że nie ogarnie ich najlepszy psycholog. Codzienne zmagania i walka o swoją przestrzeń moich największych skarbów są nie tylko nauką życia dla nich samych, ale również dla mnie i dla męża. To największa szkoła negocjacji, argumentacji, dyplomacji i cierpliwości.