Hubercik rozpoczął swoją przygodę na nartach rok temu, mając 3,5 roku. O pierwszych jego szusach pisałam tutaj: https://www.judytaszkudlarek.pl/pierwsze-koty-za-ploty-czyli-uczymy-hubercika-jezdzic-na-nartach.html. W poprzednim sezonie chcieliśmy sprawdzić gotowość synka do jazdy na nartach. Okazało się, że synek załapał bakcyla i dopytywał kiedy będzie mógł znowu pojeździć. W tym roku postanowiliśmy więc dalej dokształcać Hubercika w tym kierunku. W Nowy Rok wybraliśmy się do Starego Gierałtowa właśnie z myślą o nartach. Miejscowość ta stanowi znakomitą bazę wypadową dla narciarzy:
- do okolicznych Bielic jest około 10km,
- do Czarnej Góry niecałe 12 km
- do Kamienicy również niecałe 12 km
W Czarnej Górze przeważnie jest bardzo tłoczno, a my jakimiś super narciarzami nie jesteśmy więc wolimy raczej mniej ludne miejsca. Co więcej, ze względu na dzieci wolimy bardziej spokojne stoki. Polecone nam zostały Bielice. Kamienice też nam rekomendowano, ale akurat w czasie naszego pobytu stok był zamknięty.
W Bielicach stok jest może niezbyt długi, ale przyjazny dla średniozaawansowanych narciarzy. Znajduje się tutaj szkółka narciarska oraz wypożyczalnia sprzętu. Instruktora trzeba zarezerwować minimum z jednodniowym wyprzedzeniem. Koszt nauki z instruktorem wynosi 80 zł (przy rezerwacji wymagana jest zaliczka w wysokości 40 zł). O ile w zeszłym roku Hubercik trafił dydaktyka z bardzo dobrym podejściem do dzieci, o tyle w tym roku nie miał tyle szczęścia. Muszę przyznać, że po godzinnym instruktażu nasz synek się trochę zraził, ponieważ stwierdził, że Pan instruktor na niego krzyczał. Byłam zniesmaczona tą sytuacją, ponieważ zakładałam, że skoro ktoś pracuje z dziećmi, to powinien mieć odpowiednie predyspozycje ku temu. Nasz błąd polegał na tym, że nie dopytaliśmy o kwalifikacje instruktora w zakresie pracy z najmłodszymi.
Na szczęście rozczarowanie naszego synka nie trwało zbyt długo. Na drugi dzień rano wstał uśmiechnięty i zapytał się czy jedziemy na narty z zaznaczeniem, że chciałby, że tatuś go uczył jeździć a nie instruktor. Dobrze, że Hubercik nie zniechęca się do podejmowanych aktywności.
Kolejnym razem będąc również w Bielicach poprosiłam o instruktora z podejściem do dzieci. Tym razem Hubercik miał więcej szczęścia i trafił na Panią instruktor, która okazała się trafem w dziesiątkę. Nasz synek był bardzo zadowolony, ponieważ Pani instruktor była bardzo cierpliwa i chwaliła go za dobrze wykonane zadania.
Jeśli chodzi o postępy..za każdym razem widzimy jak Hubercik rozwija się w tym sporcie. Jedyną trudnością jaką napotyka to fakt, że nasz synek boi się upadać i za wszelką cenę chce złapać równowagę. Każde spotkanie z nartami owocuje jednak postępami, a my jesteśmy dumni, patrząc jak 4latek świetnie radzi sobie z tym sportem, zważywszy, że my z mężem uczyliśmy się jeździć na nartach mają prawie 30 lat.
Koło stoku znajduje się niewielki bar z kominkiem. Można tutaj zjeść smaczną zupę oraz napić się ciepłej herbaty. Jedynym mankamentem jest niewielki metraż pomieszczenia, co powoduje, że przy kilkunastu osobach robi się tutaj naprawdę tłoczno i nie ma miejsc do siedzenia.
Bielice jednak polecam jeszcze z jednego względu. Można podziwiać tutaj przepiękne widoki. Dzieci mogą w tym miejscu pojeździć na sankach. A dla przeciwników sportów zimowych polecam piękne trasy spacerowe. Jest to bardzo fajne miejsce dla rodzin z dziećmi. Przypadło nam tak bardzo do gustu, że na koniec stycznia postanowiliśmy tutaj wrócić.